Plan produkcji, który żyje. A nie który żyje własnym życiem

Plan produkcji, który żyje. A nie który żyje własnym życiem

Są firmy, w których plan produkcji to dokument żyjący w Excelu. Albo w SAP-ie. Czasem jako plik, czasem jako tabela na białej tablicy. Niby każdy go zna. Niby wszyscy go aktualizują. A w praktyce – każdy robi swoje.

Znasz to? Ja znam. I wcale mnie to nie dziwi.

Bo najczęściej problem nie leży w narzędziach. Leży w tym, że nikt nie ustalił, czym ten plan właściwie ma być. Ani kto i po co ma go aktualizować. A już na pewno – w jakim horyzoncie czasowym ten plan powinien być „nietykalny”.

W jednej firmie plan produkcji oznacza harmonogram co do godziny. W innej – tylko tygodniowe ilości do realizacji. A w jeszcze innej to, co pokazuje MRP, zanim ktoś to ręcznie poprawi.

Wszystkie te podejścia są poprawne. Ale tylko pod jednym warunkiem: że są świadome, spójne i mają sens w kontekście tego, jak działa firma. Planowanie nie polega na tym, żeby mieć ładne wykresy. Chodzi o to, żeby wiedzieć, co się dzieje dzisiaj, co się wydarzy za tydzień i co planujemy za dwa miesiące – i żeby nie zmieniać tego co dwa dni, tylko dlatego, że ktoś zmienił zdanie.

Tu pojawia się temat zamrożonego horyzontu. Piękny przykład czegoś, co w teorii rozumie każdy planista, a w praktyce – nie rozumie nikt poza nim.

W każdej organizacji istnieje fizyczna granica, za którą nic się już nie da zmienić. Bo surowce zamówione. Bo linia zajęta. Bo ludzie zaplanowani. Ale ta granica, jeśli nie zostanie uświadomiona i zakomunikowana, jest regularnie przekraczana. I potem wszyscy są zaskoczeni, że produkcja „znów nie dała rady”.

Ale najtrudniejszy moment przychodzi wtedy, kiedy trzeba zadać jedno pytanie: czy ten plan w ogóle ma sens? I nie chodzi o to, czy jest „dobry” – bo to jest pojęcie względne. Chodzi o to, czy jest realny, wykonalny i aktualny.

Czy mamy zasoby? Czy mamy materiały? Czy mamy ludzi? Czy cokolwiek z tego, co wpisaliśmy do planu, jest możliwe do zrobienia w założonym czasie?

Brzmi banalnie. Ale wystarczy wejść na halę w środę rano i zapytać, co dzisiaj jest do zrobienia. Jeśli dostaniemy pięć różnych odpowiedzi z trzech działów – to znaczy, że plan to tylko plik. Nie narzędzie zarządzania.

Dobry plan produkcji to nie efekt jednego kliknięcia w MRP. To efekt rozmowy. Decyzji. Uzgodnień. To rezultat zderzenia prognozy, dostępności materiałów, realnych mocy produkcyjnych i ograniczeń ludzkich. To proces.

Nie chodzi o to, żeby wszystko zawsze się zgadzało. Chodzi o to, żeby wiedzieć, co się zmienia i dlaczego. I reagować, zanim zrobi się za późno.

Bo plan, który jest tylko planem, niewiele znaczy. Ale plan, którym żyje cała organizacja – to coś, co naprawdę zmienia sposób działania firmy.

 

Zapisz się do newslettera